Nikifor – malarz prymitywista

0 7 450

7Znano go na ulicach Krynicy. Za kilka groszy rysował swoje niepokojące obrazki. Mozolnie stawiał czarne kreski, by potem wypełnić je mocnymi kolorami. Niewielkie obrazki kupowane przez znudzonych turystów i kuracjuszy, często porzucane i zapomniane, bo przypominały rysunki dziecka.

Trudne dzieciństwo i problemy z komunikacją

Nikifor był w połowie Łemkiem, w połowie Polakiem. Legenda mówi, że jego nieznany ojciec miał być wybitnym polskim malarzem. Nikt jednak nie umiał poddać jego nazwiska. Po swoim ojcu Nikifor miał odziedziczyć malarski talent. Matka była służącą, która trudem radziła sobie w życiu bardzo ciężko pracując. Opowiadano, że kiedy szła do pracy, często porzucała zawiniątko z dzieckiem pod mostem. Jedyne co Nikifor po matce odziedziczył to wada wymowy i niedosłuch.

W czasie pierwszej wojny światowej matka Nikifora zmarła i sam musiał sobie radzić z otaczającym światem. Tułał się po miasteczkach i wsiach galicyjskich, wszędzie wyśmiewany i poniżany. Nikt nie rozumiał jego bełkotliwej mowy i zachowania. Dopiero w latach sześćdziesiątych zaprowadzono go do lekarza, który stwierdził, że język Nikifora jest przyrośnięty do podniebienia, stąd też problemy z normalnym porozumiewaniem się.

Rozwój malarskiego talentu

Pierwsze prace malarskie powstawały od 1915 roku, przynajmniej w sensie prawa autorskiego – więcej z adwokat-graczyk.com. Nieporadne, dziwaczne, przypominające rysunki dziecka. Nikifor był żebrakiem, który żył z tego, co podarowali mu ludzie. Głodował, ale najważniejszym momentem kolejnego dnia były dla niego rysunki. Malował obrazki na wszystkim, co mu wpadło w ręce. Często były to częściowo zużyte papiery, druki urzędowe, papierki po czekoladzie. Standardowo też malował z obydwu stron kartki. Czasami ktoś z litości kupił taki obrazek, ale pieniądze były naprawdę symboliczne.

Nikifor, chociaż był półanalfabetą, uważał się za malarza. Często koślawymi literami i z błędami podpisywał swoje prace Netyfor Matejko. Przez wiele lat tułał się i przymusowo podróżował. W ramach akcji Wisła został trzykrotnie przesiedlony, raz aż do Szczecina – jednak zawsze wracał do swojej Krynicy. Nawet otrzymał takie nazwisko, kiedy pierwszy raz wystawiono mu dowód osobisty – Nikifor Krynicki. Mieszkał w różnych miejscach. Czasami nocował na parkowej ławce, niekiedy przygarniali go życzliwi ludzie. Dopiero, na kilka miesięcy przed śmiercią, otrzymał mieszkanie od miasta.

Artysta odosobniony od świata

Wtedy był już uznanym artystą prymitywistą, a jego obrazy były wystawiane przez galerie, nawet te zagraniczne. Można go było spotkać w różnych punktach miasta, gdzie codziennie rozstawiał swój przenośny kram. Wciąż rysował i malował. Używał tempery, akwareli, bardzo rzadko kredek. Schemat jego „obrazków” był niezmiennie taki sam. Obrysowywał kontury ciemną kreską, by później je skrupulatnie wypełnić. Nie zwracał uwagi na ludzi. Pogrążał się w swoim własnym artystycznym świecie. Ludzie do niczego nie byli mu potrzebni. Cóż zresztą wiedzieli o nim? Tylko to, co sam chciał pokazać.

Jego całkowite odosobnienie wynikało nie tylko z charakteru, ale potrzeby całkowitego oddania się sztuce, do czego potrzebna jest przede wszystkim twórcza intuicja. Malarstwo było swoistym sposobem wyrażania siebie i kontaktu z ludźmi. Głównymi bohaterami jego prac malarskich są budynki. Nikifor cierpliwie wypełniał obrazy fantasmagorycznymi rzędami kamienic, za murami których zdało się kwitnąć życie. Chociaż najchętniej przesiadywał na ulicach Krynicy, to wcale nie ona była głównym bohaterem artystycznych wizji. Często powracały bowiem kościoły, ratusze, domy, wille, kamienice, które zapamiętał z przymusowych wędrówek, które odbywał. Chociaż jeszcze za życia zyskał uznanie, a jego prace były wystawiane w świetnych galeriach, do końca życia pozostawał skromny i oderwany od rzeczywistości. Żyjący w swoim świecie Nikifor.

Zostaw odpowiedź